Muzyczny Wyjadacz jak zwykle powraca po nieokreślonej wcześniej przerwie. Wiadomo, jak nie studia to praca, jak nie praca to ..... wszystkie inne zjadacze czasu. Nie mniej jednak przychodzi chwila kiedy projekty wkurzają na maksa swoją upierdliwością bądź zajętością czasową.
I wiecie co ? Świetnym panaceum na takie bolączki okazuje się być książka.
Jak na wyjadacza przystało, mój wybór padł na książkę o tematyce muzycznej. Kupiłem ją już pod koniec semestru, czyli wtedy gdy miałem najmniej czasu na takie przyjemności jak właśnie czytanie. Ale w końcu nastąpił ten wiekopomny moment i strony lecą jak huragan :) Jest to autobiografia legendy Jazzu - Herbiego Hancocka.
W przypadku biografii znanych osób bardzo dużo zależny od osoby redagującej. W mojej opinii występuje dość cienka granica, w której można napisać nudną jak flaki w oleju historię bardzo popularnego zespołu czy znanej gwiazdy. W wypadku tej książki mamy do czynienia z autobiografią czyli autentycznym ( i z pierwszej ręki !) opisie całego życiorysu konkretnej osoby.
Niestety jeszcze nie skończyłem czytać ww książki, czeka mnie jeszcze drugi półmetek. Po przeczytaniu pierwszej połówki zastanawiają mnie cytowania autora. Brzmią one tak jakby faktycznie ktoś mówił o czymś słowo w słowo identycznie jak x lat temu ! Pierwsza opcja: autor ma świetną pamięć lub druga : ktoś fajnie zredagował wypowiedzi, które były powiedziane gdzieś dawno temu. Poza tym, bardzo mi siępodoba opisywanie w szczegółach pewnych scenek, które utkwiły autorowi w pamięci. Było to np powstanie jednej z kompozycji do pierwszego w życiu albumu, tj Watermelon Man, lub (nieco z innej beczki), narodziny córeczki.
Aktualnie zatrzymałem się na epizodzie związanym z grupą Mwandishi. Może następnym razem zglębię jej fenomen, który jest tak bardzo podkreślany przez autora. Tymczasem trzymajcie się mocno i również zgłębiajcie swoją wiedzę muzyczną :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz