niedziela, 24 marca 2013

W czym tkwi dusza starych radioodbiorników ?

 Mało kto wie, że od pewnego czasu moją pasją jest krótkofalarstwo. Być może dlatego w moich ostatnich postach bardzo często nawiązywałem do tematu radia. Jak wiadomo, technika z biegiem czasu leci do przodu pod względem rozwoju innowacyjnych technologii i rozwiązań wielu dziedzinach życia. Niestety wiele z nich wypiera to, co było bardzo dobre w naszym mniemaniu, ale nie wśród naukowców czy konstruktorów. Najlepszym przykładem jest wyparcie starych, wielkich radioodbiorników malutkimi, poręcznymi, ale bardzo często szajsowatymi radyjkami (najczęściej made in China). Dlaczego tak się stało i dlaczego warto choćby raz posłuchać lampowego brzmienia ? Spróbuję wam dzisiaj po krótce to wyjaśnić.



Współczesny świat leci nieustannie do przodu. Nie ogląda się za siebie i uznaje tylko to co jest nowe, lepsze i bardziej funkcjonalne. Reszta odchodzi w niepamięć. I tak się stało między innymi ze starymi Stolicami, Agami, Pionierkami i innymi radioodbiornikami. Ich wspólnym elementem były lampy elektronowe. Bardzo wielkie, nieporęczne i prądożerne (no bo nie licząc lamp, radio pobierało miliampery na zasilanie). Ale grzechem byłoby zapomnieć, że to lampy nadawały im całą "duszę" i to ciepłe, przyjemne dla ucha brzmienie.
Niestety jajogłowi poszli po rozum do głowy i stwierdzili to co ja powyżej, i takim sposobem lampy wyparto tranzystorkami, zmniejszając koszty produkcji, gabaryty odbiorników czy ich prądożerność. Co z tego, jeśli teraz brzmienie jest oschłe i zimne ?


Jeszcze na chwilę wrócę do tematu lamp, aby opisać tzw. "Magiczne oko". Jest to nazwa serii lamp, które w odróżnieniu od reszty świeciły zieloną poświatą. Pełniły one funkcję wskaźnika dostrojenia do danej częstotliwości. Kiedy trafiło się dobrze na daną stację, wtedy element podobny właśnie do oka otwierał się całkowicie. Jednak gdy od danej stacji byliśmy daleko, oko się zamykało. Ta lampa powodowała, że radio można było śmiało przyrównać do wielkiego zwierza, które rozbudza całe pomieszczenie swoim brzmieniem.  Nie sądzę, żeby to samo mogła zrobić maluśka dioda lub żaróweczka podświetlająca czerwoną szybkę.



A teraz przejdźmy do nieco innej części radia. Pewnie bardzo często jeszcze jako dzieci, zastanawialiście się czemu na tej szybce od radia jest tak wiele równych nazw miejscowości i różnych krajów ?
Skale radiowe rozbudzały kiedyś wyobraźnię niejednego słuchacza. Szczególnie w nocy, gdy ta była podświetlona, otwierała przed sobą podwoje całego świata. Była ona z drugiej strony małym arcydziełem, zasadniczo rzutującym na wygląd odbiornika, nierzadko wykonana z artystycznym kunsztem. Wszystko było tak zaplanowane, żeby było funkcjonalne, przejrzyste i czytelne - co dziś nazwalibyśmy ergonomiczne.




Takim oto sposobem przedstawiłem całą kwintesencję "duszy" starych odbiorników. Przede wszystkim chciałem zwrócić waszą uwagę na to, że pomimo nieustępliwego postępu technicznego, ludzie odruchowo powracają do starych technologii. Doświadczają ich na nowo i z powrotem wprowadzają w życie, choćby przez wzmacniacze lampowe, które dla audiofilów są najlepszym wyborem. Jeśli w domu posiadacie stary odbiornik lampowy , to zastanówcie się choćby i milion razy zanim stwierdzicie, że nadaje się on jedynie do kosza. One zasługują na danie im drugiej szansy, choćby dla usłyszenia ich ciepłego i miłego brzmienia. Dowodem na to mogą  być dwa zdjęcia na początku posta, pokazujące radio "Etiuda" po moim pradziadku (ma mniej więcej 50 latek na karku), które zostało poddane niedawno naprawie i miejmy nadzieję, że za niedługo zyska nowe tchnienie do odbierania niezmierzonej ilości fal z eteru. Pokuszę się nawet o nakręcenie krótkiego filmiku przedstawiającego ten odbiornik w akcji :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz