Witajcie w piątym wydaniu serii jazzowej! Moje ostatnie poszukiwania w czeskich wykonawcach jazzowych pogłębiły moje zainteresowania co do połączenia jazzu z innymi gatunkami muzycznymi. Ostatnim razem, przy czechosłowackiej radiowej orkiestrze jazzowej był to jazz z big-bandem. Natomiast jest też wiele innych wykonawców gdzie możemy trafić na równie ciekawe połączenia i chciałbym jednemu z nich ten dzisiejszy wpis poświęcić. Moi drodzy, przedstawiam wam dzisiaj album Headhunters Herbiego Hancocka.
Bardzo pomysłowa i kultowa okładka, odzwierciedlająca po części muzykę, jakiej uświadczymy na albumie |
Jeszcze do niedawna, moja wiedza o tym wykonawcy była znikoma. Przeglądając kiedyś książki w księgarni, trafiłem na jego biografię ( którą przedstawiłem nawet w jednym z moich wpisów). I jakby tego nie tłumacząc, urzekła mnie historia tego muzyka. Oczywiście nie samą historią człowiek żyje, stąd też zaczałem od razu próbkować sobie jego dyskografię.
Headhunters jest wyjątkowym dziełem Herbiego, ponieważ był to jego pierwszy album i do tego wydany pod szyldem Blue Notes, czyli największej wytwórni zrzeszającej muzyków jazzowych. W tamtych czasach młodzi muzycy mogli liczyć na nagranie tam swoich płyt. Nie mniej jednak, po spełnieniu pewnych warunków: na albumie mogła się pojawić tylko część ich utworów, reszta musiała być "zapchana" znanymi standardami jazzowymi. Wydawnictwo twierdziło, że dzięki temu album sprzeda się z właściwym dla nich zyskiem. W przypadku Herbiego historia potoczyła się inaczej. Za sprawą kilku rad swojego wuja, udało mu się podpisać kontrakt na album, a na dodatek wszystkie utwory mogły być jego autorskimi kompozycjami, nie wspominając o możliwości zachowania do nich praw autorskich.
Mając tak świetną szansę w zasięgu ręki, Herbie Hancock skomponował cały szereg ciekawych kompozycji jazzowych w bardzo specyficznym dla niego stylu. Najlepiej moze go rozjaśnić utwór Watermelon Man, gdzie pianista dał według mnie najlepszy popis swoich umiejętności. Inspiracją do tego utworu były jego lata dziecinne, kiedy to po ulicach Chicago przechodził regularnie facet sprzedający arbuzy. I to właście jego okrzyki "Aaaarrrrbuuuzzzyyy !" oraz reakcje osób na jego wołanie, stały się dla Herbiego idealnym pomysłem na linię rytmiczną i melodyczną utowru. Na początku dostajemy rytmiczne dźwięki różnej maści piszczałek, przeplatane charakterystyczną w całym albumie funkową linią basową. Następnie wchodzi świetna imrpowizacja na pianinie elektrycznym Fendera połączoną z grą saksofonu. Przy słuchaniu tego utworu od razu przypominają mi się partie pianisty Martina Kratochvila z opisywanego przeze mnie ostatnio zespołu Jazz Q.
Jeżeli chodzi o pozostałe utwory, one również pozostają zachowane w podobnym standardzie, czyli z początku mamy w miarę spokojne rytmy, które następnie okraszane są niczym sinusoida improwizacjami na pianinie i saksofonie. W Headhunters mamy do czynienia z połaczeniem funkowych i bluesowych rytmów z jazzem. Jakby nie patrzac, takie połączenie wprowadza dużą werwę w kompozycjach, a zarazem pozwala słuchaczowi w pełni poczuć luz improwizacyjny, jaki wybrzmiewa w utworach. Jedno jest pewne: każdy kto twierdzi, że jazz nadaje się tylko do zaśnięcia, niech spróbuje tego chociaż przy jednym utworze z Headhunters. Albo przy wcześniej wsponianej orkiestrze jazzowej. Gwarantuję, żę na pewno drugi raz, gdy będzie chciał coś takiego powiedzieć, to zmieni diametralnie zdanie :)
Na dużą uwagę zasługuje też fakt, że w tym albumie Herbie wykorzystuje bardzo dużo elektroniki. Ktoś mógłby się zastanawoić, czy taka koncepcja nie niszczy standardowego podejścia do jazzu, tj tylko z podstawowymi instrumentami jak fortepan, trąbka, saksofon ? Otóż nie. Pamiętajmy , że w momencie wydania tego albumu, a było to w 1973 roku, rozwijał się już prężnie free jazz. Oprócz swoich zasad, czyli atonalności, czy braku zachowania sztywnej kompozycji, zaczęły upowszechniać się także nowe instrumenty, takie jak np. elektroniczne pianino. Dzięki temu, jazz zyskiwał i zyskuje całkiem nowego, dynamicznego i niepowtarzelnego brzmienia. A do tego, powoduje, że wielu muzyków zyskuje chęci na coraz to śmialsze i lepsze eksperymenty. Czego do dziś dzień możemy na scenie jazzowej uświadczyć i jak widać, jeszcze nikomu się to nie znudziło :)
Wasz
Muzyczny Wyjadacz.