piątek, 19 sierpnia 2016

The last stand - czyli co w szwedzkiej trawie piszczy :)

Witajcie ! 
Wydaje mi się, że nie muszę wam przytaczać sylwetki jednego ze szwedzkich metalowych zespołów. Mianowicie, chodzi o Sabaton. Ci którzy rozsławili takie karty z polskiej historii jak bitwa pod Wizną (40 to 1) czy Powstanie Warszawskie (Uprising). Dokładnie dzisiaj miała miejsce premiera ich nowego albumu The Last Stand. 

Nagłe opamiętanie,ze to w końcu ta wyczekiwana data :) skłoniło moje pierwsze kroki (no jakby gdzie inaczej) w stronę spotify. I od razu strzał w dychę ! Pojawił się pełny album do wysłuchania. I się zaczęło :) Wiadomo, Sabaton już wcześniej wypuszczał trailery w których nakreślał skrupulatnie sylwetkę nowego albumu, że to hybryda Carolus Rex i Heroes. I tu im przyznaję rację w 100 procentach. Najbardziej spodobały mi się 2 utwory: Shiroyama oraz Winged Hussars. 

Powiecie pewnie, a co z resztą :) ? Reszta piosenek zdecydowanie wskazuje na postępującą ewolucję zespołu, co jest bardzo wskazane i pożądane. Nie mniej jednak brakuje mi w tych kawałkach takiego poweru jaki mieliśmy do czynienia np w Lifetime of a War czy Coat of Arms. Nie mniej jednak na pochwałę zasługują teksty, które zawsze miażdżyły słuchacza na podłogę. I teraz też na to się zanosi !
Dodatkowo, tematyka kawałków jest baardzo szeroka, począwszy od I WŚ a skończywszy na japońskich potyczkach z końca XIX wieku.

 Album chciałem zakupić w "czarnej" wersji, ale musiałem się przekonać na własnej skórze czy warto. Skupienie większej uwagi na wokalach niż na muzyce nie okazało się wcale złym zabiegiem. Śmiało mogę polecić ten album każdemu. I zapalonemu fanowi, jak również metalowym żółtodziobom


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz