Witajcie ponownie w mojej serii o
albumach Jazz-Free! W czasie weekendu każdy poszukuje jakiegoś zajęcia, aby
odetchnąć sobie i odpocząć przed trudami nowego tygodnia. U mnie jest to
właśnie ta seria weekendowa, która najbardziej wkręca mnie na właściwe obroty i
angażuje szare komórki. A to właśnie za sprawą poszukiwania odpowiedniego
bohatera na nowy wpis. Dzisiejszy album może dla większości z was okazać się
trochę zbyt spokojny i trochę nudnawy, ale jest parę aspektów, które czynią go
ciekawym i godnym posłuchania :) Drodzy moi, przedstawiam wam dzisiaj album Get Lucky Marka Knopflera.
Jest
to szósty album solowy wydany przez szefa Dire Straits w 2009 roku. Dlaczego
akurat o tym albumie postanowiłem napisać ? Bardzo podoba mi się połączenie w
nim kilku stylów, które przy okazji zgrały się na płycie w spójną całość.
Najbardziej
zauważalnym stylem w Get Lucky jest muzyka celtycka, jako jawne nawiązanie twórcy do swoich lat dziecinnych. Udział w
utworach dud, piszczałek, fletu, czy akordeonu nadaje świetny, folkowy klimat,
przy którym człowiekowi od razu zachciewa się wystukiwać palcami rytm, bądź w
jego ślady coś zatańczyć. Z tej sfery muzycznej najbardziej spodobał mi się
utwór So far from the Clyde, w którym
Mark zainspirował się złomowiskiem staków z dala od rzeki Clyde, na której
kiedyś działała prężnie stocznia. Produkowane były w niej statki najwyższej
jakości, co doceniało wówczas wiele
krajów na całym świecie i korzystało prężnie z jej produktów. Niestety,
produkcja dobiegła już końca i część z nich odeszła na trochę niesłuszną
emeryturę w postaci sterty złomu.
Następnym
stylem przeplatającym się dość "gościnnie" w albumie, jest blues.
Określiłem to mianem gościnnym, bo jedynie w You can't beat the house możemy go usłyszeć. Jeśli chodzi o ten
utwór , inspiracja prawdopodobnie ma swoje korzenie w zamiłowaniu Knopflera do
twórczości Boba Dylana. Niejednokrotnie w wywiadach twierdził, że bardzo marzyła
mu się jego kariera. To marzenie się ziściło, ponieważ obydwaj Panowie nagrali ze
sobą wspólny album.
Trzecim
stylem, a bardziej akcentem dostrzegalnym w tym albumie, są zagrywki gitarowe
zakrawające o stare dobre czasy działalności w Dire Straits. Najbardziej
trafnym tego stwierdzenia jest utwór Remembrance
Day. Wielu krytyków i recenzentów porównuje go do kawałka Brothers in Arms właśnie poprzez
podobieństwo w zagrywkach jakie Knopfler postanowił tam zastosować. Remembrance Day opowiada o osobach
poległych w czasie różnych konfliktów zbrojnych, a które to upamiętnione
zostały w Anglii w postaci "Dnia Pamięci" obchodzonego 11 listopada.
Jak
widać, połączenie tych stylów poskutkowało wydaniem bardzo ciekawej płyty. Ale
jest jeszcze jedna kwestia która ma w tym swoje przysłowiowe trzy grosze.
Chodzi o tkankę liryczną utworów, do której Knopfler przywiązuje bardzo dużą
uwagę w każdym swoim albumie. Niejednokrotnie inspiracja na piosenkę przychodzi
mu pod wpływem nawet najdrobniejszej sytuacji, jaka trafia mu się w życiu.
Dobrym przykładem może być utwór w rytmie walca pod tytułem Monteleone, gdzie pomysłem na jej napisanie
była korespondencja wymieniana z gościem o właśnie takim nazwisku, który
tworzył dla niego gitarę lutniczą w stylu "archtop". Dla nas może to
mało istotny powód na napisanie piosenki, dla niego okazał się być idealny ,
chociażby dla uwiecznienia kunsztu, jakim wykazywał się ten lutnik.
Ale najlepiej będzie jak sami posłuchacie
i ocenicie , czy taka zależność jest zauważalna. A tymczasem życzę wam udanego
nowego tygodnia i niech moc muzyki będzie z wami :)
Wasz
Muzyczny Wyjadacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz