Witajcie ponownie !
Ach , jak ten czas szybko leci.
Kolejny koniec weekendu, kolejne nowe rzeczy i sprawy do załatwienia. I pośród
nich napisanie kolejnego artykułu. Tylko pytanie jakiego ? W końcu mamy taki
ogrom gatunków i wykonawców, że wybór okazuje się znowu być niełatwy. Ale z
pomocą tym razem przychodzi mi moja biblioteczka płytowa. Na razie dosyć
skromna, ale zdecydowanie wyrażająca moje gusta muzyczne na przełomie paru
ostatnich lat. A jak wiadomo , o
rzeczach ulubionych pisze się zdecydowanie łatwiej i przyjemniej. Chociaż co
jakiś czas należy sobie podnosić poprzeczkę, tak dla urozmaicenia życia :-) .
Chwila poszukiwań i voila!
Trafiłem na album którego dawno nie słuchałem, a stwierdziłem, że warto go
odkurzyć, a przy okazji opisać. Tym strzałem okazał się zespół Coldplay, i ich
płyta o przeszywającym i intrygującym tytule Rush Of Blood To The Head. Na myśl o tej płycie przychodzą mi
wspomnienia związane ze studiami, długimi godzinami spędzanymi nad projektami,
które przeplatywane były oczywiście też mnóstwem innej muzyki na spotify (
rzecz jasna w trybie studenckim, czyli darmowym :) ).
Coldplay zawsze mi imponował
swoimi singlami, ale nigdy nie byłem w stanie sprecyzować, co tak faktycznie
jest odpowiedzialne za ich wielki sukces w branży muzycznej. Teraz, słuchając
po dłuższym czasie ponownie właśnie ten, a nie inny ich album, mogę śmiało
stwierdzić, że po części jednak ich rozgryzłem.
W utworach Coldplay
najważniejszym czynnikiem jest prostota. Nie uświadczymy tu skomplikowanych
kompozycji, które w człowieku wymagają nie lada wysiłku interpretatorskiego.
Wręcz przeciwnie. Spotkamy tu linię melodyczną opartą o proste schematy
wygrywane w każdej partii instrumentów zwieńczone świetnym wokalem. Teksty też
są przejrzyste i dobrze wkomponowują się w muzykę. Część utworów nacechowana
jest dosyć melancholijnie, jednakże melancholia z nich płynąca, w świetny
sposób przełamywana jest zagrywkami fortepianowymi. Powoduje to w słuchaczu pozytywne
odczucia, takie jak na przykład w
trakcie słuchania In My Place czy Clocks. Nie bez powodu wymieniłem te dwa
utwory, bowiem one , na czele z Warning
Sign wiodą największy prym. Pozostałe utwory również niczym nie ustępują i tworzą
właściwy dla albumu całokształt.
Rush Of Blood To The Head to
zdecydowanie propozycja dla osób, które mają może dość słuchania w kółko tej
samej muzyki, i nie chodzi tutaj o jazz, albo inne nudziarstwa (no bo wiadomo,
gusta mamy rózne różniste). W trakcie słuchania możemy poczuć zadumę,
porozmyślać co nieco o pewnych sprawach, a z drugiej strony nakręcić się
pozytywnie i złapać iskierkę nadziei na lepszy obrót spraw. Tych bardziej i
mniej nas nurtujących. Czego wam i sobie bardzo życzę !
Wasz
Muzyczny Wyjadacz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz