wtorek, 6 marca 2018

Jazz ? Tak, to oczywiste ! #2

Witajcie ponownie w mojej nowej serii, gdzie staram się odkrywać mniej i bardziej wydeptane ścieżki Jazzu :) Ostatnim razem wspomniałem o coraz to bardziej rosnącym trendzie pod względem propagowania jazzu wśród większej ilości słuchaczy. Jednym z przykładów jest na przykład wypuszczenie przez Empik serii płyt składających się z kwitesencji dorobku najpopularniejszych twórców jazzowych (oczywiście zagranicznych i polskich). Nie ukrywam, bardzo mnie zaciekawiła ta seria i postanowiłem przekonać się na własne uszy, czy będzie ona pomocna w moich muzycznych poszukiwaniach :)

A co tym razem nowego ?

Moi mili, dzisiaj na tapetę wjeżdża .... Bill Evans i esencja jego dorobku według Empik Jazz Club. Dlaczego taki wybór ? otóż Bill Evans, jak ostatnio napomknąłem, miał wiele wspólnego z Milesem Davisem, a który to właśnie bardzo pochlebnie się wypowiadał na jego temat. Wszystko to za sprawą albumu Kind Of Blue ( ale innych różnież), gdzie Bill miał spory wkład w takie utwory jak Blue In Greeen czy Flamenco Sketches. Ale myślę, że jeden z cytatów chyba najlepiej wyjaśni, co Davis miał na myśli:
 „Bill miał ten cichy ogień, który kochałem w fortepianie. Sposób, w jaki do tego podchodził, dźwięk, jaki wydobywał, był jak kryształowe nuty albo mieniąca się woda spadająca z jakiegoś czystego wodospadu.” 
Fortepianowa igraszka jazzowa

Aż do samego wyboru płyty w sklepie, o Billu Evansie (poza paroma rzeczami) praktycznie nic nie wiedziałem. Owszem, jedynym drogowskazem był u mnie album Kind Of  Blue, ale ktoś mógłby rzec, że to trochę za mało. Ale z drugiej strony, aby jakoś wkroczyć na te niezbadane ścieżki, no trzeba czasami rzucić się na głęboką wodę. W tym wypadku trafić na utwory dotąd nieznane i traktowane po macoszemu. Przy Billu Evansie wpadnięcie do ów głębokiej wody jest niczym finezyjny skok z drinkiem na materac z miękkim lądowaniem. Jego gra na fortepianie naprawdę zaskoczyła mnie od pierwszej frazy. Praktycznie każdą kompozycję jazzową i nie tylko był w stanie tak świetnie zaimprowizować i stworzyć przy okazji nowy standard. Po prostu kombinacja alpejska odznaczająca się wybitną lekkością i swobodą gry pomimo dominującego nastroju w jego muzyce, jakim była melancholia. I wszystko po to aby zapoczątkować bieg nowemu nurtowi w jazzie, czyli interpretacji modalnej, z której po dziś dzień korzystają najwybitniejsi muzycy.

Czy składanki mają to coś ?

Wracając do składanki, posiada ona dwie płyty CD. Z początku wydawało mi się, że występuje tam może podział z pokroju: na pierwszej kompozycje solo, a w drugiej z trio lub kwintetu. Nie mniej jednak, obie płyty są swoistym "przeplatańcem", ponieważ raz mamy samodzielne kompozycje ( Waltz for Debby), a raz swobodne interpretacje znanych jazzowych kompozycji (np. Beautiful love, My foolish heart). Według mnie, jest to dość trafione rozwiązanie. Oczywiście, niejednokrotnie skłonienie się w konkretny album danego wykonawcy może nas bardziej usatysfakcjonować niż wybieranie takich składanek. Na pewno było to nie lada wyzwaniem aby powybierać utwory z tak wielkiego dorobku muzycznego jazzmanów, żeby jeden po drugim zachęcały stopniowo potencjalnego słuchacza do zgłębiania tematu. Dlatego też nie skreślałbym z góry takich płyt, ponieważ w kompromisowy i trafiony sposób potrafią nakreślić w jakich stylach, standardach i zagrwkach dany autor się lubował. A takie rzeczy najlepiej pomogą nam w muzycznych poszukiwaniach :)

Podsumowanie

Zważywszy na ostatnio recenzowany Kind Of Blue, instrumenty w kompozycjach Billa Evansa zyskują całkiem inne brzmienie. Nie występują ine jako subtelny podkład pod improwizację, tylko niejednokrotnie udzielają się jako instrumenty melodyczne. Dodatkowo, fortepianowe wojaże głównego bohatera również wybrzmiewają zdecydowanie w mocniejszej formie, wynaczając w ten sposób wspaniałe standardy, które wpisały się na zawsze w historii jazzu. Słuchając tej płyty, zacząłem całkowicie inaczej spoglądać na rolę fortepianu w utworach muzycznych. I oczywiście, wyrwałem się z przysłowiowej ramy, gdzie w mojej opinii jazz najlepiej smakuje pod postacią trąbki, czy saksofonu :).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz