Weekend zaczął się na dobre i jak wiadomo, przyszedł czas na mały odpoczynek po całej, pięciodniowej harówce. Długo myślałem sobie, co by tu dla Was napisać i w końcu wykminiłem ciekawy pomysł. Przez cały tydzień panowały na moim blogu różne style muzyczne i nie mam zamiaru wprowadzać jakichkolwiek ograniczeń pod tym wzgledem. Ale chciałbym zaproponować wam kilka piosenek, przy których będzie można się śmiało zrelaksować czy po prostu odpocząć od całotygodniowego miszmaszu. A więc zaczynamy :) !
- Miles Davis - Aaron's song
Niestety na YT znalazłem cały album Joe Passa, i wspomniany kawałek jest na drugim miejscu :)
2.Gene Ammons - Papa was a rolling stone
Jeżeli chodzi o tego wykonawcę, jest to moje dość świeże odkrycie. Zawsze doceniam dobrodziejstwa Yotutube, szczególnie gdy nakierowuje mnie na tak fantastyczne kawałki. Tym razem mamy do czynienia z instrumentalem, a dokładniej wariacją saksofonową na temat soulowej piosenki w oryginale nagranej przez zespół The Temptations, której wykonanie również zamieszczę choćby dla porównania. Zarówno Ammons jak i The Tempations nagrywali pod szyldem słynnej wytwórni Motown Records. Wspomagała ona przede wszystkim czarnoskóych wykonawców, którym ciężko było się wybić na ówczesnym rynku muzycznym. I wg mnie właśnie ta piosenka jako jedna z wielu, która wyszła spod ich skrzydła, jest warta posłuchania. Gdy ją słucham dopada mnie wszechobecny spokój. Ta synteza saxu i perki jes idealna.
Wersja zespołu The Temptations
Wersja Gene Ammonsa
3. Mark Knopfler - Sailing to Philadelphia
W przypadku Marka Knoplfera jest mnóstwo piosenek, które są bardzo spokojne, nastrojowe i ogólnie wprowadzające w świetny nastrój. Zaliczają się do tego rówież jego kompozycje nagrane jako ścieżki dźwiękowe do szerokiej gamy filmów jak np. Local Hero. Skoro tak, to dlaczego wybór padł akurat na ten kawałek ? Proste - trafiłem na niego akurat w swojej skromnej biblioteczce płyt :) Jest to piosenka z jego drugiego albumu solowego o tej samej nazwie. Bardzo mi się podoba ta kompozycja, ponieważ pokazuje kunszt tak wielkiego artysty i gitarzysty zarazem, jakim jest właśnie Knopfler. W dodatku udowadnia, że w duecie z Jamesem Taylorem brzmi jeszcze lepiej niż samemu :)
Po trzech propozycjach odczuwam mały niedosyt. Zdaję sobie sprawę, że podziubdziałem jedynie małym paluszkiem w morzu kawałków nadających się na chillout. Ale z drugiej strony nie chciałbym się w tym morzu utopić, a jedynie swobodnie dryfować i się delektować. I tego wam również życzę :) Miłego weekendu !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz